Nasza męczliwość nie pozwala na pełne zanurzenie ::::
:::: w dźwięki wytrąbione :::: w obrazy wyżłobione :::: w litery namiętnie wypisane :::: w słowa z pasją wykrzyczane ::::
Uciekam w strefę niczyją.... myśląc już tylko o powrocie do spokoju Afazji....
Tylko gdzie, zaparkowałam Wołgę ? Nie pamiętam ....
Usiadłam na krawężniku z głową między nogami.... Tępo patrzyłam na skrawek asfaltu, ograniczony moją nieforemną percepcją.... Od lewej strony, ktoś do mnie podszedł bo od prawej strony była tylko mgła,,,,
- Więc wiedział, jak mnie podejść ? - zapytałam kwaśno, samą siebie i podniosłam głowę ----
To był Drzewiec Afazji, który zobaczył moje skarpetki na oczach.... Skutecznie zawstydzona odparłam ::::
- od 13 lat moje dłonie są nie przyzwoicie chłodne, do tego ten okrutnie, zimny Maj ....
Długo siedzieliśmy na krawężniku.... Wreszcie go zagadnęłam ::::
- Wiesz, że szara kanka poszła na dno ? A z nią manipulacja, która miała kolor Magenty.... Na powierzchni wody pozostało tylko srebro.... Chcesz, to Ci pokażę ))
Skinął głową, wzięłam go za lewą rękę i poszliśmy nad rzekę ....
- zobaczył moje skarpetki na oczach ---- zobaczył rękawiczki na moich dłoniach : słownik języka i wyrażeń afazyjskich;
- foto - fragment zamkniętego i niedziałającego zakładu KonWart w Konine;
- foto - Bulwar Flotylli Pińskiej, Wisła, Wawa;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz